niedziela, 30 listopada 2014

proszę niech ta melodia płynie w moich uszach już zawsze...

Może naprawdę mam depresję?

Było kiedyś tak, że wszystko co przychodziło było okej. Teraz niestety wszystko selekcjonuję-co chcę a czego nie. "Przyjmować wszystko na klatę jak Klakier". Chciałabym.
Chciałabym wszystko móc. Móc spełnić to, co mam w sobie.
Dobrze, że zapachy i piosenki kojarzą mi się z dobrym czasem. Jednak mam fajne wspomnienia. Ale mam do siebie taki żal... Że nikomu nie mogę powiedzieć o tym jak mi naprawdę źle. Źle!
Tylko Tobie Okruszku... Pamiętam jak chciałam Cię mieć jak najszybciej. Nie mogłam się doczekać.
Innych rzeczy podobnie wyczekuję. I gdy przychodzą - mijają tak szybko. Za szybko. Bo są cudowne. Takie, które chcę wspominać. A przez to mi tak bardzo smutno... I mijają... Nie ma ich i nigdy już nie będzie... Szkoda.
Tylko Ty zostaniesz na zawsze, prawda?
Tak bardzo Cię proszę bądź zawsze!

__________________________________________

"Nic nie starzeje się tak prędko jak szczęście"

__________________________________________

Tyle miejsc, osób, wydarzeń zniknęło. A mogłyby nadal być takie jak były. Czemu przemijanie jest dla mnie takie ciężkie?

Nie chcę.

wtorek, 8 lipca 2014

pójdę za Tobą gdzie tylko chcesz. i wszystkim się do tego przyznam.
powiem Ci, że chciałabym z Tobą spędzić tyle wspaniałych momentów, jak na przykład te, które nas niedługo czekają. wymarzone nocowanie pod gołym niebem.
postawić obok Ciebie kubek, z którego nie napiję się ja, ale Ty. wejść między poranne promienie ciepłego słońca, usiąść przy stole, zjeść naleśniki z borówkami i wypić kawę.
przede wszystkim się do Ciebie przytulić.

kiedy się tu znajdziesz? miło? :)


sobota, 3 maja 2014

Czasem robi mi się smutno. Smutno, dlatego że nie ma tego, co było kiedyś. Ale przecież mam "tutaj" nowe rzeczy. Te, na które kiedyś narzekałam, że ich nie ma:) mam mojego Kochanego i nie oddałabym Go za nic w świecie! Myślałam, że coś takiego nie ma prawa się nigdy zdarzyć, a On pokazuje mi mnóstwo nowych rzeczy! Marzenia jednak czasem się naprawdę spełniają... w tak niesamowity sposób, na który sama bym nie miała pomysłu:) dziękuję, że jesteś! :*

poniedziałek, 17 marca 2014

wtorek, 4 lutego 2014

wtorek, 21 stycznia 2014

"mam Asię i jej tak nie zostawię" <3

ach. rymuję!

mimo bolącego uszka. mimo zadrapanego paluszka.
dziękuję, że się ze mną bijesz.
naprawdę-może po to żyję?:)
kocham Ciebie bardzo za to, jaki jesteś.
a teraz się nie smuć, coś będzie jeszcze.
w ferie nudzić na pewno tak bardzo się nie będziesz.
uwierz mi, kocham Cię,( jak siedząca kura na grzędzie?)  :)


kocham Cię baaardzo! :* nie złość się:D aż wiersz napisałam :*

sobota, 4 stycznia 2014

strona 4.

Rkolejny dzień tęsknoty. dzień dobry.

siedzę w luźnym swetrze. blada. z zaszklonymi oczami. w głowie i głośnikach ciągle to samo. uzależnienie od kilku dni. ponoć przyzwyczajenie to druga natura człowieka. więc teraz moja druga natura się Ciebie domaga. domaga się tego, żebym ja mogła siedzieć między Twoimi nogami. Ty delikatnie nachyliłbyś się do mojego uszka i zaczął grać moją ulubioną-naszą wspólną piosenkę i delikatnie śpiewałbyś. tęsknie. raz.
brakuje mi bzu. w białym pogniecionym wazonie. kwiaty, które stały u mnie w pokoju tak długo aż całkowicie brakowało im życia. dwa.
chcę zimy ze śniegiem. kiedy z białymi i różowymi tulipanami wychodzę przed drzwi. staję w bezruchu i kryształowe łzy spływają mi po policzkach. tak ze szczęścia. bez powodu? z wielkiego powodu. trzy.
chcę żebyś mnie przytulił półnagą. wiesz co w tym lubię najbardziej. cztery.
chcę widzieć nasz przyszły dom. chcę widzieć naszą przyszłość. móc o niej z Tobą porozmawiać. czując Twoją bliskość. pięć.
chcę słyszeć Twój głos zza moich pleców. nie z telefonu. sześć.
chcę się topić w Twoich objęciach. siedem.
chcę prostoty. osiem.
chcę Ciebie. dziewięć.
chcę wieczności. dziesięć.

milion.

nie chcę tęsknoty.
nie chcę zazdrości.

chcę przekartkować  zeszyt na stronę ósmą i nie żałować pustki poprzednich stron.

niedziela, 24 listopada 2013

chcę do mojego nieba.

moje niebo jest wszędzie, gdzie wy jesteście. tak bardzo jestem od was uzależniona. nic nie idzie po mojej myśli. bezsensowny rok. ani MGS fajny. na wszystko narzekam. ani za specjalnie jakiejś integracji nie ma. teraz okazuje się, że dupa wychodzi mi z Sylwestra bo głupie zwolnieni lekarskie moja mama ma i jest w domu. więc ani nie przyniesiesz grama. ani całej uncji. ani się nie upijesz. ani się nie będziesz tarzać. nie będziesz tańczyć na stole. nie poprzytulasz się tak bardzo jak chciałaś. nie zrobisz tego na co masz ochotę. albo miałabyś. bo boli cię wszystko. i w środku. i na zewnątrz. rozwalają cię twoje zakwasy. tak niesamowicie mocne i intensywne, że nogi podnieść nie możesz. a chciałabyś się bawić. pójść na jakąś imprezę. napić się. no chcesz tego. tak bardzo tego chcesz. a tylko latasz za jakimiś zachciankami albo szkoły albo domu. chciałabyś posłuchać innej muzyki niż na co dzień. jednocześnie chciałabyś być popularna i niezależna. ale chciałabyś móc być nieodpowiedzialna. chciałabyś, żeby konsekwencje nie istniały. jesteś załamana. żadnych marzeń. żadnych wakacji. żadnej Albanii. żadnej Grecji czy innego marzenia. myślałaś, że w życiu marzenia się spełniają. przy najdrobniejszym nawet kaszlnięciu bolą cię płuca. jesteś grzeczna. od zawsze. nie chcesz już taka być. boisz się zmiany. ale jej chcesz. gubisz się w swoich myślach. nie umiesz się zdecydować. jechać do Włoch. być pozbawioną życia towarzyskiego. marzyć. nie spełniać. nienawidzić. skończyć.

wtorek, 12 listopada 2013

A w dzień wstajesz i znów nie jesteś sobą...

kłamiesz, podejrzewasz, docinasz z anonima...

wtorek, 3 września 2013

powtórzmy.


http://i.pinger.pl/pgr367/f9c4550c000ea3054debd9c6/dmuchawiec.jpgczuję się niezbyt dobrze fizycznie, a czy psychicznie to trudno mi stwierdzić :c
pod jednym względem leżę rozwalona na łóżku pół dnia, drugie pół siedzę w szkole, a w nocy jak tak bardzo mi Ciebie brakuje, a zwłaszcza dzisiaj ze świadomością, że jutro Cię nie zobaczę uświadamiam sobie jaka ja jestem baaaardzo szczęśliwa, że mam wszystko czego potrzebuję.
życie mnie nudzi. nie żebym miała się od razu targać na swój żywot-ale cóż ja w tym celu nie widzę. skoro ktoś powiedział "rodzimy się by umierać' to czemu samobójstwo nie jest celem każdego? przecież to też rodzaj śmierci. dziwne mam zamyślenia...

nie wiem czy to po polsku, ale czuję się romantyczna i romantycznością "ogarnięta". nie chodzi tu nawet o moje cudownie szczęśliwe zakochanie, ale po prostu... o delikatność, może tajemniczość. wolę siedzieć cicho i czekać aż ktoś mi coś zaproponuje. dostrzegam jakieś bardzo drobne detale. to wszystko jest takie piękne. życie mnie nudzi? jest tyle możliwości... kiedyś założyłam zeszyt z marzeniami... parę z nich się już spełniło a reszta to jakieś takie  przyszłościowe plany... cóż, oprócz podróżowania po świecie i materialnych zachcianek nie ma nic co bym mogła jeszcze chcieć... eh. taka jestem szczęśliwa :) chciałabym, żeby każdy mógł się poczuć tak jak czuję się ja w tej chwili.
moje obecne marzenia są proste, jak na przykład to, żeby zjeść albo chociaż popatrzeć na pączka z budyniem. hmmm..... chyba mnie urzekł przez swoją delikatność właśnie ;)

cóż :) dobrze mi jak nigdy. chciałam napisać "czyżby nie za dobrze", ale się powstrzymam, bo proszę, nie dramatyzujmy.

kocham się w tym.

niedziela, 1 września 2013

od jutra wyczekana rutyna wraca do mojej codzienności.

niektórych nie mogę sobie jutro wyobrazić, po prostu nie umiem.

jesień. czuję już ją w zapachu. czekam na ciepłe swetry, kakao, kocyki, kolorowe liście, szaliki, chustki, katary, ogniska, ciepłe ręce bliskiej osoby, przytulanie pod pretekstem zimna, heloim (tak już mam, że tak mówię).

teraz odzwyczaić się od malowania, krótkich spodenek, całego dnia poza domem, nieograniczonej wolności, ciepła, rozpuszczonych włosów, kolorowych paznokci...

nie lubię wspominać czegoś co pamiętam.

zacznie się systematyczne pisanie bloga.

powodzenia.

z wyrazami szacunku ja.

sobota, 3 sierpnia 2013

piątek, 21 czerwca 2013

zaskakujące.

zła czy smutna wracam sama do domu?

"nie mam Cię dość... ale...
wiesz jaki jest główny problem większości związków? ludzie się rozstają bo druga osoba im się nudzi. wiesz, ja jestem z Tobą już naprawdę długo. osiem miesięcy? no i to jest tak, że ja myślę, że ja... ja tak czuję. ale wiesz....











(w tym momencie zaczynam płakać.)


























ty mi się nie znudziłaś i wiem, że nigdy to się nie stanie"


"i nie płacz Mała jak mała dziewczynka na ulicy bo jej lalkę zabrali"
tak właśnie tak idę po tej ulicy, i wiesz co, zatrzymuję się co dwadzieścia metrów. no i już nie płaczę.


_____________________________________________________
jak w filmie koło 17 40 ;*
kocham Cię ******* tak wykropkowane ;* (wygwiazdkowane?)



poniedziałek, 17 czerwca 2013

dziwny jest ten świat.

od dłuższego czasu zbiera mi się na takie uczucie.
ale w jednym momencie coś się.... nie chcę mówić złamało. ale o takie uczucie chodzi.
wszystko jest dobrze i tak dalej. okej zupełnie.
jednakowoż coś mi w tej sytuacji zupełnie nie pasuje.

zamuła?
tak troszkę.

tak mi dziwnie. mam wszystko co mi potrzebne. w momencie kiedy leżę na łóżku myślę, że fajnie byłoby przeżywać wyjątkowe chwile. dalej podążam za myślami i widzę w mojej głowie, że akurat ten moment, który spędzam na wędrówce w nicości mógłby być wyjątkowy. zupełnie nie zdaję sobie sprawy kiedy coś takiego przeżywam. a jak mam taką pustkę w głowie i wokół mnie to odczuwam to niesamowicie jasno i mocno.

bo co? fajnie jest opowiadać swoje prywatne rzeczy i sprawy kompletnie obcym ludziom?

co? ślub. mojej siostry-tym bardziej. super ważna chwila. czuję jak mi się nogi trzęsą. a później nic już nie mam. minęło.
najbardziej właśnie razi mnie przemijanie ... :c smuteczek
chciałby mnie ktoś pocieszyć? "nie smutaj już... mimo, że jestem na Ciebie bardzo zły chcę, żebyś wiedziała jak bardzo Cię kocham. ale teraz muszę już kończyć"

niby wakacje blisko. jakoś mnie to nie cieszy tak bardzo jak zwykle.
muszę uwolnić gdzieś zabiegane myśli.

Bułgaria i Bośnia są daleko :c
boję się. boję się o mnie. boję się o Ciebie. boję się bać. o nas? nie :c wierzę.

czemu w shufflinie trafiają mi się same smutne piosenki, co?
może jakiś znak? :c
boję się świata. boję się dorastać. boję się otoczenia. dziwnie coś takiego stwierdzić.
a mimo jakiegoś mojego szczęścia szczerze wyznam, że wszyscy z pewnymi wyjątkami mnie baaardzo denerwują.

ludziom od tego wszystkiego się w głowach przewraca. albo od początku nie może się ułożyć.
 


"Jeśli chce się znaleźć własne szczęście należy przestać kraść je innym"


takie randomowe myśli.

chyba lubię być sobą naraz nie lubiąc być osobą.

dziwne i nielogiczne.

dobra. reszta w mojej głowie.




tylko na koniec: smuteczek :c

dziękuję Kuba, że mnie umiesz pocieszyć. :c kocham Cię :c 
okej. kończę. same wspomnieniowe piosenki.
na koniec jeszcze takie sentymenty:

niedziela, 19 maja 2013

tak sobie sucho popłakuję.

sucho?
bez łez.
płaczę.



"Zaczęły płynąć godziny, dnie i tygodnie...", które dla mnie ciągną się miesiącami. próbuję coś z siebie dać, coś z siebie wyciągnąć. snuje się gdzieś za mną nuta usłyszanej kiedyś melodii.  nie daje mi spokoju. na scenie nie mogę się skupić. pojedyncze dźwięki. a ja o tym "nie mam zielonego pojęcia"

nie umiem się wysłowić.
wiem tylko tyle, że Cię kocham. 
chcę zamieszkać na Mazurach. nad jeziorem. gdzie wiatr rozwiewa moje ciężkie włosy. gdzie słońce odbija się w niespokojnej tafli jeziora. 


nie umiem nad sobą zapanować. plączą mi się palce biegające po klawiaturze. 
nic. 

"tak bardzo nam na sobie zależy, że..... "

co chwilę robię literówkę, muszę wrócić i się poprawić.

nic nie widzę. suche łzy zakryły mi oczy. a suche rzęsy przykryły cały świat. 

kolejny raz nic. 

ostatnie nic.     

wtorek, 14 maja 2013

napisałabym niekończącą się historię. jak historia tego świata.

reklama.

przedmiot twojego uzależnienia?
tumblr.

http://tweetsup.tumblr.com/


read my tumblr and you will understand everything.

dołujące?

jak z kimś takim mam cokolwiek pisać?
z kimś takim....
z kimś....
jak z kimś takim cudownym mam cokolwiek pisać? hę?

no co, że zawsze jak mam humorki-to wytrzymuje a nawet przeprasza.
słodkie, nie?
że jak się wkurzam bo poprzedniego wieczoru przez 10 minut miał zajęte, później tłumaczy się, że to rodzice mu zabrali telefon.
jak z kimś takim wytrzymać?
takim cudownym. że na każdy mój argument znajdzie odpowiedź. zagina (mnie).
takim kimś kto umie wytłumaczyć na milion sposobów zaistniałą sytuację. kto umie powiedzieć prawdę, przyznać się przeprosić. kto przede wszystkim umie usłyszeć moje "przepraszam". kto słusznie zwraca mi uwagę. kto podejdzie, złapie za moje dwie łapki. dodatkowo różnica wzrostu sprawia mi taką satysfakcję-czuję się taka bezpieczna, otoczona drugimi łapkami. łapki Krzysia.
a nie Puchatka?
spojrzy w oczka, moje wstydliwe oczka.
takie magnetyzujące spojrzenie, że mogłabym nigdzie więcej nie wodzić oczami. tylko zawiesić  w jednym miejscu.
poszepcze troszkę do uszka. i pocałuje w czółko, pocałuje na pożegnanie, pocałuje znienacka, pocałuje od tak, pocałuje z potrzeby, pocałuje z chęci, pocałuje na prośbę, pocałuje dla wsparcia, pocałuje dla mnie, pocałuje mnie.


a dodatkowo wszystko mi umie wytłumaczyć. wyjść rano o szóstej z domu pod pretekstem nauki.


"uwielbiam jak się śmiejesz." . i cieszą się moje kąciki ust. c:

eh. to wszystko jest taaakie cudowne. a co? a zawdzięczam to sobie?
o jak dobrze.


cieplutkie serduszko.

środa, 3 kwietnia 2013

znajdę czas.

siedzę, nad biurkiem. na nim pełno rzeczy. tutaj wala się gumka do ścierania, z boku leżą karteczki z sudoku. lampka oświetla wszystko bladożółtym światłem. pod nią stoi w kremowej osłonce różowa róża.
"Najlepszego!" dziękuję wszystkim! :)
tak. z okazji, że jak tylko sobie stanęłam przy Tobie Cysiu-to sobie pomyślałam, że warto tutaj wrócić. chociażby dlatego, że jakoś nie mam gdzie uwolnić swoich myśli.

zawsze taki obraz zachwycał mnie na filmach. wymarzyłam sobie ten moment. siedzę przy biurku, ze słuchawkami na uszach. w nich płyną czasem delikatne, czasem ostrzejsze, a czasem zupełnie szalone dźwięki. od dzisiaj z mojej ulubionej płyty. o jaki cudowny zbieg okoliczności, że mam ich tylko dwie. i tak mi się coś zdaje, że właśnie obydwie są od Ciebie Haniu ;) teraz grzecznie sobie leżą w różowo-białym pudełeczku. ooo :) Tell Me Baby akurat. uwielbiam. no i tak chciałabym troszeczkę wrócić do tej filmowej sceny. zawsze podziwiałam super-zorganizowane dziewczyny, które miały idealne oceny-a wcale się aż tyle nie uczyły, miały bogate życie towarzyskie, a co najważniejsze-wysypiały się. zawsze planowałam, że od następnego dnia też będę idealna. ale nigdy mi to nie wychodziło. a teraz? siedzę na krzesełku, stukam placami w klawiaturę, rozpływam się w muzyce, obok mnie stoi piękna różyczka, a lekcje? zrobione! jakaś cudowna aura na te moje urodziny mnie otacza. o. zakochałam się w piosence. a może to wcale nie 3 kwietnia. może jakiś cudowny duszek, którego podarował mi najcudowniejszy mój chłopczyk na świecie. więcej szczegółów u najukochańszej super-sekretnej Hani :) ale to takie tajne przez poufne, że tylko dla dwóch osób. w każdym bądź razie: jest cudownie.
najwięcej życzeń dostałam: żebyś była taka szczęśliwa-jaka jesteś teraz;)
w sumie, chyba najlepsze życzenia.

no to nie mam co podziwiać u innych tylko to, że wzięłam się za siebie mogę uznać za duży sukces. przecież od dzisiaj jestem już taka dorosła! :) cudowny ten dzień, mimo, że się spodziewałam słoneczka i innych wspaniałości i tak przewyższa inne dni.

ej na marginesie: uwielbiam STADIUM ARCADIUM.

mimo paru niedociągnięć mogę śmiało stwierdzić, że jestem (prawie i według siebie) bardzo dobra.
a czemu? bo takie drobne sprawy jak np. pomoc starszej osobie przy wsiadaniu do autobusu czy po tym jak poślizgnęła się na ulicy sprawiają, że czuję się "dobrym człowiekiem". z kolei inni stoją zachmurzeni i po prostu patrzą się na cudze nieszczęście.

chce mi się koncertu :p

jakoś teraz na wszystko znajduję czas: przeczytam książkę, zrobię porządek, pójdę do Hani, spotkam się z Kubą, wyjdę gdzieś do świata, nauczę się czegoś, zrobię coś w domu, pointegruję się z rodziną. jestem tak zorganizowana! od czasu do czasu poprzestawiam sobie coś w pokoju, albo napiszę coś na ścianie, narysuję, poszkicuję, posłucham muzyki.

tak odżywię swój mózg.

a na wszystko znajduję czas.

urodzinowa auro działaj kolejne 15 lat ;)

sobota, 23 lutego 2013

niedowiarkeim być.

kiedyś zastanawiałam się ilu ludzi mówi prawdę. nadal nie wiem.
kiedyś zastanawiałam się ilu ludzi kłamie. nadal nie wiem.
kiedyś przerodziło się w teraz. a ono trwa.
bezustanne zastanowienia.
nad prawdą. nad kłamstwem. nad wiarą.
co w myślach to w mowie.

otworzę oczy. podniosę kurtynę ciężkich powiek.
spojrzę-rozejrzę.
nie uwierzę.

piątek, 15 lutego 2013

pierwszy podręcznik.

wyjść do świata i być tak bardzo zdezorientowanym. oszołamiający nas świat naskakuje ze zbyt wieloma propozycjami naraz. dookoła historia kontynuuje swój postęp. a my? my przyzwyczajamy się do tej rutyny. z początku jednak musimy mieć oczy szeroko otwarte. ale cóż-to już dzieje się odruchowo. ze zdziwieniem będziemy się poruszać od miejsca do miejsca, od osoby do osoby. może to będzie wyglądać dziwnie. ale zróbmy to na swój sposób.  coś jednak zostało z kiedyś. coś, co ma też druga osoba. a my mamy na to zgodę.
__________________________________________
mam dziurę w kolanie :c jak teraz będę tańczyć.
__________________________________________
wszystko jest ustalone, mamy zezwolenie-więc działajmy.

Gratulacje. wytrzymałeś już około minuty. świetnie Ci idzie ;)

wierzysz w przesądy? jaki to ma wpływ na Twoje życie?

duże pytanie:
CO ZROBISZ ZE SOBĄ?
MASZ JAKIŚ PLAN?
JAK ZAMIERZASZ DZIAŁAĆ?
nie mów mi o innych. z nimi mogę porozmawiać i się czegoś dowiedzieć. trudno mówić o sobie, prawda? opisałbyś siebie bez problemu-swoje cechy, swoje zachowania, swoje wady i zalety. przeszlibyśmy też do części, gdzie opisujesz swoją przyszłość.
trudne.

EXCELSIOR
musisz widzieć światełko w tunelu, podążać za nim tak, by już za chwilę je znaleźć a może nawet i wyprzedzić goniąc następne. obierz sobie jakiś cel. musisz mieć marzenia, do czegoś dążyć. zamień cały negatywizm w pozytywne myślenie.
ale to wymaga pracy. a ty musisz tę pracę wykonać.

chcieć to bym chciała.

chciałabym, żeby ktoś mnie przytulił.
chciałabym, żeby ktoś pocałował mnie w czółko.
chciałabym, żeby ktoś szepnął mi coś do uszka.

brak. brak. brak. :c

wtorek, 29 stycznia 2013

mua.

"przeniebieski czas"
speech
króliczki
imagination

inspirowanie.

żeby nie było nieporozumień. nic tutaj prawdziwego nie piszę. jedynie inspirowane. ale też niekoniecznie. kto mnie zna-wie,  że dołów nie przeżywam. a czasem tutaj tak piszę :D wiec-nie bierzcie nic na zbyt poważnie.wiadomo, że coś wplotę. ale samej prawdy nie napiszę.

na nic nie ma czasu.
to tlyko i wyłącznie przez to. teraz przez rok będziemy sobie układać w głowie. nawzajem?
skąd wiedzieć, że mogę zaufać?

mówisz, że jak nie wytrzymasz to będę pierwsza wiedziała?

niedziela, 27 stycznia 2013

już?

zauroczenie trwa ponoć do 4 miesięcy. dłużej to miłość. 
ja chyba zauroczona, bo zaczyna mi przechodzić.
głupie uczucie.

sobota, 26 stycznia 2013

nie masz czasami tak, że bardzo długo na coś czekasz i myślisz co zrobisz gdy już to otrzymasz-a gdy się tak staje to już nie jest takie wyjątkowe?


co się stało?

środa, 23 stycznia 2013

zaraziłam.

ogólnie to w piątek na tym filmie byłam :)
bardzo fajny. polecam jak najbardziej. fabuła interesująca. dobrzy aktorzy-po raz pierwszy na ekranie. zaskakujący ale lekko nierealistyczny koniec. i to jest jedyny minus filmu. muzyka bardzo wciągająca. prawdziwy obraz młodzieży.
domyślacie się co za film?
może coś z piosenek?
no po tym to już każdy będzie wiedział, nie?
z resztą widać :D

dobra, wiem, że nikt mnie już nie lubi.

ale jakby przypadkiem ktoś mógłby się mną zainteresować. bo nikt mnie nie słucha. tak mówię do siebie. może nie umiem czekać? ale jakoś matma na mnie teraz musi leżeć i czekać. powinnam brać a niej przykład. być logiczna i przejrzysta. uzasadniona?
dobrze. olewaj mnie. nie mów mi cześć. dobra. to trochę niesprawiedliwe. bo co? usiądziesz ze mną tylko po to, żebym Ci coś zrobiła, pracę domową, napisała kartkówkę, podpowiedziała. jestem jakoś dziwnie zła. nieuzasadnienie może. bo tak ogółem to nie mam za co. ale od szczegółu każdego mogę czegoś wymagać. głupiego cześć mi nie powiesz? niby nic-prawda?

może ktoś jednak mnie polubi. a jeżeli nie, to może chociaż przyjdzie mu ochota obejrzeć moje dzieło, nad którym pracowałam wczoraj w nocy. bo w nocy najlepiej się myśli. najlepiej rozmawia z bratem o przyszłości.

ach tak! właśnie. mogę się z wami (kimkolwiek kto tu jest) podzielić jakże pocieszną informacją, że w ferie w szkole są zajęcia z doradcą zawodowym. może w końcu się określę i ukierunkuję swoje życie. miejmy nadzieję.

mogę się podzielić równie interesującą informacją jaką jest moja 'nagła' ochota na spódniczki.

dobra, nie dziwię się, że nie czytacie tego bloga. no bo co w nim interesującego-nic. :c smutałeczkę troszeczkę.

jestem tak bardzo nie fejmus.

Hania ma fajniejszego bloga, o czym wszyscy dobrze wiedzą. ma instagrama. smartfona. Pou. grzywkę. chodzi w koszulach. i wgl jest fajniejsza.

nie umiem być taka fajna. nawet ci, którzy mówili, że super bardzo mnie mocno wielbią teraz tak z dni na dzień przestali. bo lepiej porozmawiać z kimś innym.

ósmego marca jest taki piękny dzień. koncert :3 

_______________________________________________________
miłego remontu pokoju za pasek :D z winylami na ścianach. narysuję Ci ten pokój? zgadzasz się?
a może znowu coś mnie dopadnie i wcale tego nie przeczytasz :c

a matematyka czeka. żegnaj blogu na dziś.

czwartek, 17 stycznia 2013

trouble.


więc tak.

nudno się tu zrobiło.
pusto. długo nie piszę.
robię sobie przerwy. no bo co.... o sobie pisać nie chcę. o kimś innym tym bardziej.
ale bloga jako tako chcę mieć.

może by opowiadanie?
________________________________________________________________________

czwartek, 10 stycznia 2013

walka sama w sobie jest siłą.

gdy się poddajesz, to jakbyś ostatkiem sił mówił, że nie chcesz zwyciężyć.


poniedziałek, 7 stycznia 2013

kontynuując.

przepraszam jeśli nadużywam moich praw (których być może wcale nie posiadam).
więc dokładnie cytować nie chcę. ale chodzi o to, że mówisz, że kochasz dziewczynę "nad życie" i nie umiesz z nią rozmawiać. próbujesz jej zaimponować. jesteś bardzo zazdrosny gdy inni po prostu podchodzą i zaczynają rozmowę. a ty nie potrafisz.

myślałam, że łatwo się rozmawia z każdym. no więc z kimś kogo się kocha-ma się z nim wspólne pasje, a co za tym idzie-nieskończoną liczbę tematów rozmawia się najłatwiej. "rozmowa się sama klei".

okej. inna moja teoria-częściowo obalająca dotychczasową.
kurde.
chyba większość tak ma :c
jak rozmawia się z kimś kogo się kocha
i kto dla ciebie coś znaczy
to myślisz nad każdym słowem
i boisz się powiedzieć
czegoś złego
wiec nie umiesz rozmawiać
a jak z tym kimś nie byłeś
było dużo łatwiej

ej. dziwnie słyszeć, że chyba byłoby lepiej jakbyśmy ze sobą nie byli. że wtedy BYŁO lepiej.

no ja nie mogę! staczam się na samo dno MAINSTREAMU.
ale cóż. temat rzeka. cały czas się coś dzieje. więc dokładam. niech będzie bardziej popularne.

chodzi ci o zaimponowanie? nie wiem czy to da "długotrwały efekt".
nie polegaj na wyglądzie. to minie. może później będę mogła mówić o młodości i przemijaniu. o tematycznym czasie. później. nie teraz.

co z tego, że by się przejął wyglądem
zobacz jaki byłby świat gdyby ważny był tyko wygląd
media stwarzają głupi pozór, że tak właśnie jest
i każdy powinien być piękny i młody
ale co z tego jeżeli poza tym nic nie damy?
CHARAKTER


przepraszam Cię baaaaardzo za moje humory :c
strasznie Cię przepraszam.

niedziela, 6 stycznia 2013

z zapowiedzi.

"co z tego skoro nikt z zapytanych nie wie?"
okej.
rozmawiasz z nią cały czas? fajnie. ja niby też. ale niezupełnie. bo coś powiem. a w odpowiedzi słyszę tylko głuchą ciszę.
lubię komplementy. ale co one mi dadzą? jedynie chwilowe poczucie radości. czasem złudnie i błędnie nazywanej szczęściem.
może na za dużo pozwoliłam. odpowiadałam na coś, czego teraz nie chcę słuchać. myślałam, że dam radę. że inaczej się zachowam. a tu niespodziewana niespodzianka. z tego wynika, że dostatecznie nie znam nawet samej siebie. może ze względu na czyjąś (samą) obecność wystarczającą do tego, że się zmieniam. a wcale nie chcę. choć sama nie decyduję. to jakoś na mnie wpływa. mogłabym powiedzieć-podświadomie.
i czuję się przygnębiona. ze mną można porozmawiać tylko o tym. mojej przyjaciółce często mówisz o problemach. z resztą innym też. a mi? mógłbyś mi teraz o czymś powiedzieć?

teraz beda takie smutałkowate posty.


piątek, 28 grudnia 2012

moje mainstreamowe must haves.

taaa.
coraz mniej hipsterstwa :D
no dobra. z mamą rozmawiałam o tym co bym chciała mieć  i wgl. i stwierdziła, że tyle tego, że aż pójdziemy dzisiaj na zakupy! tak! strasznie mi się tego chce :)
okej. ziemia.
może komuś też się czegoś zechce?
napiszę to bo chcę mieć to gdzieś uporządkowane a na blogu tak mogę..
więc:
  • collar tips
  • naszyjnik-kołnierzyk
  • jasna jeansowa kurteczka 
  • koszula jeansowa
  • brokatowe szorty
  • biała koszula z jakimś motywem
  • lipsmackers !!!
  • złoty (brokatowy) lakier
  • torba
  • płaszczyk 
  • spódniczka w kwiatuszki 
  • bluza (taka universtyecka)
  • koszulka galxy
  • jakaś sukienka
  • koszulka Nirvany
jakieś szybkie dodatkowe propozycje może? :D

czwartek, 27 grudnia 2012

czy przez przypadek po raz pierwszy wyszłam z mroku?

jednakowe.


dawno konkretnego posta nie było.

więc tu będzie.


albo i niezupełnie


święta. nie piszę nic na ten temat poza tym jakże mainstreamowym stwierdzeniem, że jestem przejedzona. coś w tym stylu:

dobrze. widać, że z kwejka kradnę.

ale dobra. ŚWIĘTA, ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH. ale jedzenie zostało :)

jako że dawno nic nie pisałam takiego "przemyśleniowego"  to postanowiłam wczoraj niespodziewanie i spontanicznie spojrzeć w mroczne niebo.
co to niebo?
taki aksamit, który w zależności od intensywności i odległości promieni słonecznych zmienia kolor. czasem zobaczysz na nim gwiazdy albo samoloty. czasem z dużego dystansu widzisz poświatę satelity. okej. tak bliżej ziemi może? więc najczęściej zapewne widzisz chmury.

CHMURY.

czym są? z chemicznego i biologicznego punktu widzenia (takie tam bzdury naukowe) to obserwowane w atmosferze skupiska kondensatów substancji występującej w postaci pary. W atmosferze ziemskiej jest to para wodna. tak. cytuję wszechwiedzącą wikipedię.

ale kurczę na co dzień nie myślisz o kondensacji pary wodnej, tylko po prostu spoglądasz w niebo. pewnie i tak rzadko to robisz. ja lubię to nocą. tak w ciemności. wtedy aksamit staje się głęboko czarny. jednak w pobliżu pięknej bladożółtej lub kościstobiałej (jakieś moje nawiązanie do kości słoniowej) a może nawet srebrzystej poświaty księżyca nie jest ciemno. on świeci swoim własnym światłem. odbija się od tego atłasowego skrawka i rozświetla półmrok. gwiazdy też coś dają. ale nie aż tyle.
to musi być coś. dawać światło innym. wyobraź sobie zupełne ciemności. nie takie jak są w nocy. wtedy możesz coś dostrzec, może nie dokładnie, ale masz taką możliwość.
i wtedy zaczynasz błyszczeć. świecisz. dla siebie. i innych. a jeszcze następna grupa może cię dostrzec tylko dzięki temu światłu.
taka pełnia.
tyle światła.
wręcz nieporównywalne ze słońcem. każda gwiazda świeci innym światłem. jedna czerwonym, druga białym, żółtym...
ale.
właśnie. ale. nikt nie chciałby wiecznej jasności. nie wiem. może to jakoś źle zabrzmiało. ale spróbuj mnie zrozumieć.
chodzi mi o to, że nie mógłbyś przeżyć wyłącznie ze światłem.
nadal nie rozumiesz? no dobra.
JAKI BYŁBY ŚWIAT BEZ CIENIA.
najprościej porównać na przykład do sytuacji gdy chcesz się ukryć. w cieniu najprościej. ochłodzić? w cieniu najprościej. a może po prostu potrzebujesz pobyć chwilę sam i nie chcesz żeby coś ujrzało "światło dzienne"? no właśnie. ŚWIATŁO. czy ono jest takie dobre.
chyba zależy, wiesz?
od sytuacji.
"ja to bym każdy przypadek osobno rozpatrywała"

ale pomyśl. takie tezy o chmurach, że to para wodna, która niby jest superlekka albo coś w tym stylu. dla mnie bzdury.
chmury są poetyckie-jak dla mnie. ty możesz mieć inne zdanie.
a udowodnię ci to chociażby przez to, że gdy spojrzysz w nocy na księżyc to zobaczysz jego światło w mroku. ale co tu mają do tego chmury. dobra. ten blask przez nie prześwituje. przedziera się jakby przez wąski zatłoczony korytarz. widzisz może brzeg tej chmury. nie wydaje ci się ciężka. masywna. nieskutecznie próbująca ukryć księżyc. no i się nic nie dzieje. jedynie przesuwa się ciężko. CIĘŻKO. wolno. WOLNO. płynie.

taka duża masa ma  być lekka. ile tam litrów wody. pomyśl jakie to ciężkie. a jednak się unosi.

tak mi do głowy wpadła i wypadła przez palce na klawiaturę taka dziwna przenośnia (+porównanie) :

możesz być jak chmura-mimo, że nosisz ze sobą wiele ciężarów masz możliwość unieść się wysoko.

takie to POETYCKIE.





nie wiem kim chce być w życiu. jakieś propozycje?




idę patrzeć przez okno.

PEŁNIA. jakieś to intensywnie inspirujące.

dziękuję za uwagę.

wdzięczność.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

przemyślenia nieznanego matematyka.

moja książka od matematyki zbiera życiowe inspiracje, przemyślenia lub wypowiedzi innych nieznanych matematyków. ale oni są matematykami tlyko przez jedną godzinę lekcyjną.
i teraz jak siedzę w domku i "jestem spragniona relacji międzyludzkich" to ją otwieram i szukam inspiracji. no i znajduję:
"najgorsza jest obojętność. myślisz, że jest źle i wymyślasz problemy stwarzając ich coraz więcej, a w rzeczywistości wszystko BYŁO dobrze."
teraz słowo obojętność mogę zamienić na samotność albo niepewność.
sory, że tak kradnę ale cóż. bądź dumny, że Cię cytuję:
"Niepewność mnie ogarnia podsyca myśli złe"
cały dzień tego słucham. jakby zaczarowana. może to źle brzmi. ale okej.
rozwala mnie to.
tam dalej jest "samotność ogarnia mnie". no leżę cały dzień sama w łóżku. z jednej strony chcę iść do szkoły, a z drugiej to strasznie się boję. w ogóle to taka rozwalona jestem. jak tylko pomyślę o moich obowiązkach, które na co dzień sprawiają mi przyjemność (typu tańce, angielski, jakiś projekt) bo przynajmniej nie siedzę bezczynnie, to mnie to przytłacza. za dużo tego jest. nie umiem śpiewać na jasełka. nie mam uzupełnionych zeszytów. ominą mnie dwie klasówki. nadrobić lekcje z nieobecnościami. iść na tańce. gdzie dwa razy nie byłam. więc będzie mi super trudno. a tak fajnie leżeć i być leniem ze świadomością, że kiedy tylko chcę mogę odwrócić się na drugi bok i zasnąć. po raz pierwszy od baaaaardzo długiego czasu się wyspałam. ale aż za bardzo.
wszystko mam takie niepoukładane. jakaś tam moja "miłość". ale określenie. autorko bloga-serio? no dobra. ogar. wracając do bałaganu to dosłowny bałagan w pokoju, szkoła, jasełka, klasówki, lekcje, Warszawa.
no tak wycieczka do Warszawy.
a może tych problemów wcale nie ma. tylko ja sama siedzę cały dzień i myślę. za dużo myślę. wymyślam.
spojrzeć Ci prosto w oczy. żeby wszystko się wyjaśniło. żeby nic nie było trudne.
tak sobie myślę, może znowu za dużo.

niedziela, 16 grudnia 2012

dorosłość.

czy nawet dojrzałość.
każdy ma inną definicję.
nie zmieniajmy innych. nie próbujmy.
akceptujmy ich takich jakimi są.
albo po prostu znajdźmy kogoś kto nam "odpowiada".

czwartek, 13 grudnia 2012

naszło mnie :)


dzieci.

są słodkie. ale tylko gdzieś tak do wieku 5 lat. bo później już się zaczynają robić wredne albo coś. przestają być takie miłe i urocze.
dzieci.
lubię je. ale nie takie czternastoletnie.
hym hym hym.

tak mi się przypomniało:
hyc hyc hyc. Kocham Cię :*

jest taka osoba. ona płacze. płacze bo jest smutna.  smutna bo mam złe oceny. ale nie tylko dlatego. co jakiś czas wspomina jakby do samej siebie, że z problemami musi sobie radzić bez niczyjej pomocy. że może 17 minut porozmawiać z synem. a z córką trzy. córkę ma blisko. szkoda mi jej bardzo. rzadko się odezwie. nikt tak na prawdę nie wie kim jest ta osoba. ona tak cicho skrywa i czai się gdzieś w ukryciu.

mogłaby nas prowadzić. bo wie gdzie się schować. wie kiedy kłamię. wie kiedy nie mówię prawdy. wie kiedy mówię o kimś, kogo kocham. wymyśla mi sposób na życie.

ona ma dzieci. ale nie takie zwyczajne. trójkę. jeszcze nie wszystkie osiągnęły pełen wiek dorosłości uznawanej przez prawo jako 18 lat. w sumie podobnie. czasem opowiada najmłodszej córce o przeszłości. lubi wspominać. ale spędza z nią tylko trzy minuty dziennie. nie ma czasu. córka. mama czeka. dziecko nie wie.

córka boi się, że kiedyś zabraknie mamy.

myśli,że "organ prowadzący" "zwolni" ją z tej posady. ale nikt inny jej nie zajmie.
a jeżeli tak. to nikim nie będzie. bo to miejsce zostało po matce dzieci. która nie wróci.

a organ daje nadzieję. po co? mogę zapytać?
bez sensu. pytaniem pytam czy mogę zapytać.
okej.
mój mózg.
MUSZCZEG.


dobra. nic. z tych dzieci. jak tylko na 3 minuty.
jakby ich nie było.
może dlatego właśnie płacze. może dlatego wspomina, że nikt jej nie pomaga.

kto mówi "nikt mnie nie kocha."?

nie ona. ona wie. ale czasem prowokuje stwierdzając : czuję, że nikt do mnie nie mówi, jakby nikt mnie nie czuł. nie odzywasz się do mnie. traktujesz mnie w taki sposób, ze nie czuję, że mnie kochasz.

a później : tak właśnie mierzy się ludzką sprawiedliwość. bo ktoś tam jest oprócz was. "jakaś osoba"... i nic jej z tego nie wyjdzie. może sobie wmawiać, że jest wysoko. może to innym pokazywać. ale tak na prawdę upadnie niżej.

ona może wychowywać i wychować dzieci. nawet jeśli płacze.
pokaż dziecku uczucia.
niech się nauczy nazywać to, co czuje.
niech się umie wysławiać.
to idealny "materiał" na ideał człowieka.
dziecko. nie jedno. dzieci.
Normalna to rzecz, kiedy dniami i nocami nie chcesz już spać.

4,27

poniedziałek, 10 grudnia 2012

może troszkę długie.... ale III miejsce :)

hmmm. były jeszcze obrazki:( ale no cóż....
więc zapraszam: moje opowiadanie :)
 

Przyjaźń w sieci-prawda czy fałsz?
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Myślałam sobie, że to kolejne 10 miesięcy nudnego siedzenia nad książkami, uziemieniem w domu z powodu nauki i od czasu do czasu niewiele jakiejś marnej rozrywki... w tym roku nie mogłam być gorsza. W końcu dotychczas uzyskiwałam najlepsze wyniki, otrzymywałam nagrody i zdobywałam wysokie miejsca w konkursach. Uważana byłam za idealną i niezwykle zdolną uczennicę.
„Weź się w garść!”-zmobilizowałam sama siebie. Od niechcenia otworzyłam zeszyt. Pierwsze popołudnie września, a ja już straciłam ochotę na wszystko.
Za kilka tygodni miałam wyczerpany limit nieprzygotowań z kilku przedmiotów. „Coś dziwnego się ze mną stało. Jak ja teraz dobiję bez jedynek do następnego półrocza?! To mnie przerasta! Za dużo materiału. Muszę coś z tym zrobić. Tylko problem w tym, że mi się zupełnie nie chce.” I po prostu ze znudzenia zasiadłam do komputera.
Przeglądałam jakieś strony internetowe. Przez przypadek znalazłam witrynę mojej znajomej, a z niej trafiłam na kolejne blogi. Jeden z nich nawet mi się spodobał. Byłam zafascynowana tym, jak jego autorka nadzwyczajnie interesująco opisuje najzwyklejsze rzeczy. Po jakimś czasie sama też założyłam stronę internetową. Pisałam tam coś w stylu pamiętnika. Nie miałam doświadczenia. „Nie wiedziałam co i jak. Byłam jak to mówią „nowa”. Jednak z biegiem czasu miałam coraz więcej czytelników. Liczba wyświetleń bloga wciąż wzrastała.
To motywowało mnie do ciągłego pisania i dodawania nowych notatek. Pod jedną z nich pojawił się dość dziwny komentarz.


Chciałbym się czegoś o Tobie dowiedzieć. Myślę, że w sumie mamy trochę podobne charaktery. Dałabyś mi link do Twojego fejsa? Napiszę do Ciebie.

Ledwie co przeczytałam te słowa a bez namysłu kliknęłam na profil ich autora. Hmmm. Ze zdjęcia wywnioskowałam, że mógłby się okazać fajnym kolegą. Ale nic na poważnie. Przecież to internet-miejsce bez zobowiązań i konsekwencji. Więc... czemu nie? Podałam adres, o który prosił. I tak się wszystko zaczęło...
Po około pięciu „rozmowach” na czacie wymieniliśmy się adresami e-mail. Dowiedziałam się, że to fajny chłopak. Miał na imię Marcel. Mieszkał w Tarnowie. Był w tym samym wieku co ja. Na dodatek słuchał podobnych do mnie piosenek. Lubił te same zespoły. Pogadaliśmy trochę o muzyce. Trochę o tym jak piszemy. Od czasu do czasu wtrącaliśmy coś o sobie. W końcu wyszło, że był bardzo sympatyczny. Aż szkoda mi było, że nie mogę się z nim spotkać na żywo. Ale nawet jeśli-to bym się trochę bała....

Było popołudnie. „Trzeba odrobić lekcje, żeby nie zarobić kolejnej jedynki.”. Zabrałam się do nauki-jak zawsze przy włączonej muzyce. Gdy zamykałam zeszyt od matmy akurat włączyła się moja ulubiona piosenka. Nagle przerwał ją niespodziewany dźwięk wiadomości. To Wika-moja przyjaciółka. Ostatnio wyjechała na parę dni w góry i dosyć długo się nie spotykałyśmy.


-Hej Lena. Jak tam? Wszystko okey?
-No hej. Dawno nie rozmawiałyśmy. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że napisałaś. Nie widziałyśmy się chyba z tydzień. Nienormalne trochę. O której jutro będziesz w szkole?
-Coś koło siódmej. Moja mama zawozi młodszego brata do przedszkola a później nie ma nikogo w domu, więc raniutko mam podwózkę.
-Hmmm. Możemy się spotkać pięć po na przystanku pod szkołą? Muszę ci coś opowiedzieć. ;)
-Czyli, że coś na poważnie? Bo teraz nie napiszesz? Lena weeeeź :D
-Nieeee :P jutro się dowiesz. To do zobaczenia.
-Więc 7.05 przystanek. ;) paaaa.

I tak umówiłam się z przyjaciółką (strasznie wcześnie, bo w końcu musiałam jej dużo przekazać-a na to trzeba czasu). W końcu aż tydzień się nie widziałyśmy.
Obgadałyśmy wszystko. Wspomniałam tez coś o Marcelu. Wika poprosiła mnie o adres mojego bloga. Zauważyła, że prowadziłam wtedy tak jakby podwójne życie. To co pisałam w internecie prawie zupełnie mijało się z prawdą. Zgadzały się tylko imię, wiek i częściowo zainteresowania. Stwierdziła, że mimo wszystko lepiej znać mnie na żywo. Poradziła mi też, że lepiej w internecie nie kręcić.
Gdy wróciłam do domu usiadłam i zaczęłam pisać kolejnego posta. Rzeczywiście-pisałam dość wulgarnym językiem. Myślałam, że to „przyciągnie” większą ilość młodych ludzi. Wydawało mi się takie „młodzieżowe”. Opisywałam rzeczy, które niby wydarzyły się w moim życiu a tak naprawdę były wymyślone. Jednak od czasu do czasu wspomniałam tam też o moich znajomych ujawniając ich sekrety. Nie byłam do końca pewna, że to dobry pomysł. Ale dzięki temu blog zyskał większą oglądalność.
Coraz częściej pisałam z Marcelem. Odnajdowaliśmy w sobie coraz więcej podobnych cech. Jednak ja-żeby nie zatracić obrazu buntowniczej Leny, którą udawałam pisząc bloga, nie opowiadałam o sobie prawdziwych rzeczy. Ta Lena była zupełnie inna. Odosobniona. Dziwna w oczach swoich koleżanek. Wyodrębniona. Opisywałam ją jako czarnowłosą chudą dziewczynę, która miała słuchać rocka i ubierać się na czarno. Cechowałam ją jako oryginalną na swój „nienormalny” sposób dziewczynę, nie zważającą na opinię innych i na to co się wokół niej dzieje.
Pod jedną notką ktoś dodał kilka tych samych komentarzy.
„JESTEŚ DLA MNIE AUTORYTETEM”.
Podpisano jako Anonim. Byłam ciekawa kto był autorem tych słów. Poczułam się dumna. Wykreowałam postać, która była wzorem dla innych.
W szkole osoby, które miały link do mojej strony gratulowały mi wyobraźni. Czasem zastanawiałam się czy ze mnie kpią ,czy mówią na poważnie. Stwierdziłam, że mogę się trochę upodobnić do buntowniczki i nie zważać na opinię innych.
Na moim profilu na Facebooku pojawiło się kilku nowych znajomych. W wolnym czasie pisałam z nimi jako nieprawdziwa Lena. Jedną z tych osób był Marcel.
Zrobiłam duży, poważny krok. Opisałam zmyśloną imprezę, na której rzekomo się upiłam. Wika mnie upomniała. Usunęłam posta. Dobrze, że mi to powiedziała. Wtedy chyba posunęłam się za daleko. Marcel dopytywał się o to, gdzie pojawił się wpis. Porozmawiałam z nim. Sam opowiedział mi jak ta notatka „zmotywowała” go do pójścia na niejaki (nazwany przez niego) melanż. I to mi w nim nie pasowało. Po raz pierwszy stwierdziłam, że nie jest taki idealny.

Dotarła do mnie wstrząsająca wiadomość. Wika jadąc na zawody gry w tenisa miała wypadek. Nie wiadomo jeszcze dokładnie o stanie jej zdrowia. Pewne jest tylko to, że musi szybko dotrzeć do szpitala w Piekarach Śląskich. Coś stało się z jej żebrami i lewym biodrem.
Za kilka dni dowiedziałam się, że jest z nią średnio, ale nie ma większego zagrożenia życia. I tak wydało mi się to drastyczne. A zarazem banalne. Pomyślałam, że mogłabym o tym napisać na blogu. Nie. Nie mogłam tego zrobić Wice. Źle by się z tym poczuła. Ja też.
Musiałam się gdzieś wywnętrznić. Napisałam o tym do Marcela. Wtedy poczułam jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. W tym samym czasie pisałam z moją biedną tenisistką, która już czuła się lepiej. Żałowałam, że nie mogę z nią być. Nie zdawałam sobie sprawy, że już się nie będziemy widywać. Okazało się, że czeka ją długa rehabilitacja i najlepiej będzie jeżeli pozostanie w tym samy szpitalu, co przeprowadzona była operacja. Załamka.
Marcel jakoś pomagał mi psychicznie. Spędzałam coraz więcej czasu w internecie. Moja idealna przyjaźń z Wiką przerodziła się w przyjaźń przez internet. Ale podparta fundamentem rzeczywistości nadal trwa. Jednak znalazła się inna osoba, która po części zastąpiła mi przyjaciółkę będącą tuż obok mnie. Okazała się nią dziewczyna z równoległej klasy. I tak rozmowy na czacie przerodziły się nie w przyjaźń w sieci ale z sieci.
Kilka osób ze szkoły miało do mnie pretensje, że zamieściłam informacje o ich sytuacjach życiowych na moim blogu. No niby nic mi z tego. Ale jednak poczułam uciążliwość mojej strony. Powoli stawała się głównym źródłem moich problemów.
Odnalazłam się cudem w zaistniałej sytuacji, mimo że było mi naprawdę ciężko. I znów. Kochana przyjaciółka daleko ode mnie. Koleżanka na próbę. I Marcel, który teraz wydawał mi się najbardziej odpowiedni. Nie pod względem ogółu. Lecz on jakoś dziwnie mnie do siebie ciągnął. Czułam jakąś tajemnicę z nim związaną.
No i masz. Po tej ostatniej z nim rozmowie miałam totalny bałagan w głowie. Dowiedziałam się, że to dla niego ja jestem AUTORYTETEM. Napisał, że bardzo wierzy w naszą przyjaźń. Chwileczkę.... jaką przyjaźń?! Ja sobie żartowałam! Nie... Marcel-to tylko głupie kłamstwa. Nie bierz tego na poważnie.
A Wika mnie ostrzegała. Chłopak mówił co zrobił, że za wzór posłużyłam mu ja. To znaczy nieprawdziwa ja. Ta Lena z bloga. Ta buntowniczka, która ma wszystko gdzieś i działa po swojemu. Która robi wszystko na przekór innym. Nie zważa na zasady. I on teraz mi pisze, że to jego wzór. Że z tą nieprawdziwą się zaprzyjaźnił? To nie była żadna relacja... to wszystko zmyślone. Emocje mną targały. Jak on mógł sobie tak pomyśleć. Chociaż w sumie. To moja wina. Bo ubzdurałam sobie, że wszystko mi wolno. W internecie nie wiadomo kim jesteś. Że to miejsce zabawy-bez konsekwencji. A teraz co? Mój „przyjaciel” mówi o autorytecie.
Tak jakby mogę stwierdzić, że ten rok mnie popsuł. A raczej ja sama siebie przez ten rok popsułam. Nie mam blisko przyjaciółki. A jakiś chłopak, którego wcale nie znam ułożył sobie w głowie, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. I przez moje wymysły (pomysły odważnej Leny) stoczył się na dno. Bo razem z nią zaczął wszystko olewać, pić i na nic nie zwracać uwagi. A ja-prawdziwa Lena staczam się na to dno razem z nim.
Włączyłam piosenkę, usiadłam przed oknem. I tak mi przyszło do głowy, że to kłamstwo. Myślałam przez chwilę. Przyjaźń w sieci nie istnieje. Podkreśliłam sobie jeden wyraz. „W”. Może ta z sieci „Z”,ta którą buduję w szkole-przetrwa.
Zrobiłam duży błąd. I o tym doskonale wiem. Przynajmniej taka dobra strona. Umiem znaleźć w sobie winę.
Przez ten cały internet lekko zaniedbałam naukę, ale to nadrabiam. Trochę pogorszyły się też relacje z rodzicami. Jednak obiecali mi, że w najbliższym czasie odwiedzimy Wikę.

Ograniczam komputer. To naprawdę DUŻE niebezpieczeństwo i pułapka.

A tak na zakończenie mojego „nałogu” obejrzałam odcinek „Słodkich Kłamstewek”. Ostatni wpis na moim blogu był cytatem :
"-Spędzasz za dużo czasu, zastanawiając się co oznaczają rzeczy.
-Mam mętlik w głowie. Próbuję zdecydować co powinnam zrobić.
-Czego potrzebujesz, w tej chwili?
-Trochę czasu, trochę przestrzeni.
[...]
-Zależy mi na Tobie, więc poczekam. Ty nie.... nie musisz nic mówić. Musisz tylko to wiedzieć."
A tak na marginesie-zastanawiałam się nad tą „przyjaźnią” z Marcelem. On właśnie nie tracił czasu na rozmyślania, ale ślepo wierzył w każde słowo Leny z internetu.
Jeszcze do niedawna myślałam, że całkiem dużo w życiu doświadczyłam. Ale nie wiedziałam na przykład, że mogę kimś manipulować. Powoli zaczynam uświadamiać sobie, jak bardzo w przeciągu tego roku szkolnego się zmieniłam. Chyba..... jestem zupełnie inna.
Niby nic nie zrobiłam, a jednak....

sobota, 8 grudnia 2012

By the sword.


Asia.

"Anonimie" :) skoro tak lubisz jak Cię cytuję to troszkę więcej, proszę:
"Asia to jest taka osoba do tańca i do różańca. I pogadać z nią można i pośmiać się. Ładnie się ubiera i jest blondyną ^.^ (to komplement"
dodam może, że zupełnie tak to wygląda. bez nawiasu i z minką. pełen cytat :)

a teraz troszkę innych:
"Asia, tak trudno mi jest pisać o kimś, kto jest dla mnie jak siostra :) Wspiera mnie i jest przy mnie, ZAWSZE i WSZĘDZIE:) Co do wyglądu to moja kochana śliczna blondynka:3

Zawsze na uśmiechu:) Pełna radości, jakby trochę nieśmiała, ale pełna werwy i wewnętrznego ognia.

Zawsze jest wesoła i uśmiechnięta. Ma ładne oczy i fajną figurę. Jest pomocna i można z nią pogadać o wszystkim.

Miła i fajna. Ładne włosy :P Bardzo pomocna, szczera.

Sympatyczna, inteligenta, miłą, wrażliwa

wesoła, sympatyczna"

szkoda, że tak dobrze jej nie znam ;) ale za wszystkie opnie dziękuję. może pewnego dnia dobrze ją poznam...


Anastasia.


piątek, 7 grudnia 2012

:c


jak można.



"time to break your heart"

jak można nie pozwolić iść do pewnego miejsca np. kościoła.
dobra. może to dziwnie brzmi. 
nawet nie mówię tu już o samym fakcie, że to kościół, czy coś. ale chodzi mi tu o to, że skala kary jest AŻ taka wysoka. nie pójdziesz.

czy dorośli mogą być zazdrośni. może teraz wcielę się troszeczkę w młodsze dziecko... ale cóż. mogą. i bardzo dobrze to okazują.  bo o inną osobę. dziwne, że nagle pretensje "zarządca" ma tylko do określonej grupki. czy można obecną sytuację porównać do tej z Hogwartu? to co tu piszę chyba dla Was nie ma sensu. ale trudno. nie mogę wszystkiego powiedzieć. bo co... "myślałam, że jesteś mądrzejsza". tak. te słowa z pewnością mnie zmotywowały. cóż. chyba jedynie zdołowały.
że niby nie mogę się nauczyć. no dobrze. pięć sprawdzianów w tygodniu to może być. ale raz nie założyć mundurka to nie wolno. wiem, że takie prawa, że nie mam wyższości itd... ale no proszeeee. ja później na nic czasu nie mam. nie jem. nie wysypiam śpię. nie mogę się wszystkiego porządnie nauczyć. tylko każdego po troszku. i żadnego przedmiotu wystarczająco dobrze, żeby dostać coś więcej niż tróję. i przez to tyle w domu krzyku. hmmm. okropnie. a z drugiej strony idealnie. dobrze, że Cię mam. dobrze, że Ty masz mnie. DOBRZE, ŻE MAMY SIEBIE. bo (nawiązując do tytułu) jak można być podłym w stosunku do kogoś kogo się kocha. "słuchając waszych opowieści to ja naprawdę kocham moich rodziców." ja też. nie da się ukryć. w końcu są moimi rodzicami. wiele im zawdzięczam. i wiem, że często kłócę się bez powodu. ale wyobrażacie sobie taką sytuację, że nagle pośród krzyku i płaczu nagle wstaję i mówię, że jednak nie mam racji. hmmm. powinno czasem tak być, ale niestety.
uwielbiam tę siłę przebicia. że nawet mimo złych ocen, być może nieudanego dnia, albo nawet tak małej błahostki jak to, że się pomyliłam i zamiast białego kupiłam zwykłego KitKata. co też mi humorek psuje. to Ty mi go poprawiasz tysiąckroć.

ale wiesz, jak ci na czymś zależy-to płacz. płacz ile wlezie.

co jeżeli siostra odejdzie? aż chce mi się płakać. bo to wszystko "przez nas". można by powiedzieć dzięki nam. bo siostra jest idealna. siostra nas rozumie, z nami rozmawia, jest wspaniała. ale jednak znalazł się ktoś, kto zaraz nam to zabierze. bo siostra jest lepsza. a tak nie może przecież być :c

i teraz wszyscy się uwzięli. może taki wiek. może ja się nie uczę. ale fakt faktem-prawo jest prawem. i te prawa swoje mam. ktoś by musiał zacząć na zebraniu temat.... bo nie wiem zupełnie co się stanie jak siostry zabraknie.

kocham to jak teraz jest.

szkoła się robi nienormalna. i coraz więcej dziwactw tam znajduję. a to ważne. nie mogę tak po prostu olać. staram się. więc niech mi nikt nie zarzuca, że ja się nie uczę. bo trzeba ogarnąć się z lekcjami. pomóc coś w domu. zajęcia pozalekcyjne i szkoła. wyspać się. nauczyć. odrobić lekcje. wyjść nawet na pół godziny żeby nie zwariować. a niestety moja doba ma tylko 24 godziny. w sumie... 14 gdyby liczyć, że szkoła zajmuje mi koło 10 godzin. i mam normalnie funkcjonować.

może za dużo ode mnie wymagają. albo to ja nie umiem sprostać wymaganiom.

hmmm. na koniec może takie przemyślenia Galla P. W. na matematyce:
"no nie:) ja do Ciebie nic nie mam.  Najważniejsze jest w życiu szczęście! :) "

a tak naprawdę to coraz mniej osób zaczyna obchodzić to co umiem. bo przecież ważniejsze są oceny, które nie zawsze oddają prawdziwy charakter rzeczywistości. prościej mówiąc: mogę umieć wszystko a dostać jedynkę.

"czasami wolę być zupełnie sam." taki tekst. "czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas."
smacznej czekolady, któa jest nieziemsko prezpyszna na milion możliwych sposobów i jeszcze więcej.

najlepszego. dla wszystkich. od wszystkich.

bo jak można.

a tak na mój nastój świąteczny to proszę:
albo to
a tak na zakochanie to może być lolowate
lub może

wtorek, 4 grudnia 2012

niedziela, 18 listopada 2012

nie zastanawiaj się nad tym co oznaczają dane rzeczy, lecz na tym co znaczą.

HEAVEN.

 piosenki ze słowem Heaven.
bardzo lubię, darzę sympatią, kocham się w nie wsłuchiwać. w ich słowa.

takie Moje Małe Niebo. mój Mały Raj. Aleja Róż. Eden. Kraina Łagodności. gdzie rzeki są z mleka i miodu. gdzie wszystko wydaje się łatwe. a ja stąpam po ziemi lekko jakby przeskakując z chmurki na kolejny obłoczek.

tak to Moje Małe Niebo. a muzyka mnie zabierze, gdzie tylko chcę. do Nieba.

JSETESM CHYBA NAJSZCZĘŚLIWSZYM CZŁOWIEKIEM NA ZIEMI.

 ten post o wszystkim i o niczym.
o jaaaaa:d mam wszystko co chciałam :D
z racji, że dawno żadnego posta nie było-teraz dodam całkiem dużo sądzę.
wiec tak: spełniają mi się marzenia. mam idealną przyjaciółkę. umiem się postawić jeżeli coś jest niepoprawne/nieprawidłowe. poznałam dużo fajnych ludzi. przeżyłam teraz tyle fajnych chwil. dosłownie sekund czy minutek. a są taaakie fajne. wspomnienia. i tak sobie myślę-jaka jest droga do szczęścia. DZIAŁAJ JAK CI INTUICJA PODPOWIADA.
kurczę, ta droga jest taka łatwa. ale długa. jednak już na samym początku są korzyści.
próbowałam zacząć oglądać "Słodkie kłamstewka" ale mi nie wyszło.
teraz jak wszystko jest takie zatajone i ukryte-o w sumie o wiele fajniejsze:D bo nikt się o nic nie martwi. no może czasem o to, że jednak "się wyda". ale marne szanse. ej ;) powiem to tylko przyjaciółce. i wgl jest taaaak faaajnieee:D
może i piszę niezrozumiało-bezsensowne bzdety. ale gdzieś się muszę "wywnętrznić".
przykre, że niektórzy ludzie nie mają własnego życia, własnych problemów i własnych spraw i dlatego muszą zajmować się sprawami innych. :( to wszystko psuje.
ale powracając-to już myślałam, że znowu coś popsułam. a tak się złożyło, że jednak na korzyśc wyszło.
jak to mówi moja mama: "CZEMU MOJA CÓRECZKA JEST TAKA MĄDRA I TAKA NIEUŻYTECZNA W DOMU."

lubię zasypiać przy "Stairway to Heaven." trzymając moją ręką łapkę najważniejszej chyba osoby w moim dotychczasowym, obecnym i przyszłym życiu.

a następna, chyba zaczynamy się zaprzyjaźniać. bo teraz mam do tej osoby wielkie zaufanie. pokładam w niej wielką nadzieję. a przede wszystkim mogę z nią porozmawiać o wszystkim.

otóż to.

czy ktoś może się popsuć? nie sądzę. może tak po prostu ma zły dzień. albo coś. jakaś sytuacja. ej kurde, nie oceniajmy człowieka tylko z tego co widzimy. nawet po jego zachowaniu. bo może ma aktualnie w życiu taką a nie inną sytuację, która wpływa na jego stan psychiczny.
tak samo w szkole, na religii.
uczymy się o tym, że każde życie jest warte. każdy-nawet mały Eliot, który żył tylko 99 dni miał prawo do istnienia.mimo choroby, mimo trudności, powikłań. jego rodzicom nie zabrakło nadziei.

miałam po tym taką rozkminę.
tak samo po zwyczajnym dniu. tak bez niczego. tylko rzecz w tym, że akurat wtedy sobie uświadomiłam, że coś pięknego dzieje się wokół mnie. a wczoraj ktoś mi powiedział: "nie zastanawiaj się-działaj. bo jeżeli będziesz o tym długo myślała to tylko stracisz i dużo fajnych rzeczy cię ominie." taka mądrość życiowa. a ja później skleciłam swoją.

rób to co podpowiada ci intuicja, lecz kieruj się także rozumem. nie można całkowicie żyć chwilą, bo zawsze spotkają cię konsekwencje.


a co gdyby woda była chmurą gęstych obłoków krwisto-purpurowa a niebo spienionymi falami rozbijającymi się o przedzierające się promienie seledynowego słońca wprost na rozległe pola cytrynowych łąk?


jeżeli by ktoś pytał, to nie zwracaj uwagi na chwilowy bezsens moich zdań.
tak sobie myślę, fajnie by było mieć halucynacje. 

hym hym. jakby nazwać tę relację.

fajnie było, fajnie jest, a jeszcze lepiej będzie. jak ja się poświęcam. ale to taka przeciwność w stosunku do stwierdzenia "dziewczyna powinna się szanować". nie. ja nie chcę. nie chcę, żeby ktokolwiek inny się starał a ja będę siedzieć w miejscu bo nie powinnam zniżać się tak bardzo. uniżać. upadać. 
kropka.
.
i od początku. a może kontynuując: poświęcę, wstanę o szóstej, wyjdę z domu gdy dopiero będzie ledwo co widać. dopiero się będzie robiło jasno.
taka szarość. zwyczajna a magiczna.

zależy i na poświęceniu. niech każdy się stara. ja w ten sposób. 

mam takie rozgrzane policzki. 

JESTEM SZCZĘŚLIWA. może to od tego. 

jej poznałam ludzi. 
i moje wizje jakbym kogoś ususzyła, wbiła w klatę nóż, rozdarła, wypchała ziarnami i powiesiła za ręce na uschłej gałęzi tak by żebra się zaciskały i tworzyły karmnik dla biednych ptaszków.

czemu to tak jest, że jeden tydzień jest zawalony sprawdzianami, a następny na taaaaaakim luzie.

"mam ją z głowy" to tak w przenośni. ale chyba i ty i ja wiemy o co chodzi. i może nawet jak to będzie czytał pewien ludek odwiedzający to miejsce po raz pierwszy to też się zorientuje. 

tak później zebrało Ci się na interpretowanie Chop Suey.

wbrew pozorom, których o dziwo ja nie widzę;) nie jestem zazdrosna. o nic. wprost przeciwnie. cieszę się bardzo, że ktoś Cię przytuli albo coś :D bardzo.

 Lubię banalne rozmowy:
"coś ci pokażę : pokażę ci powód dla którego nigdy w życiu nie kupię tych prażynek :D dwie prażynki a pomiędzy tym jakaś masa chyba to czym to posyują .. lol taki kryszatłek fuuuu ."

albo lubię rozmawiać o mięsie. tak wiem-dziwne. ale spoko.
nie ma to jak stać w mięsnym i gadać o kluskach śląskich

od czasu do czasu poromansuję albo z Krzyżakami albo z matmą, historią. no czasem też trzeba poderwać prawdziwe osoby. tylko jak? :D
ale SUODKO.

tyle się dzieje. niuch niuch. chyba przez to jestem taka szczęśliwa. możesz nie być akurat w nastroju, ale ot nie znaczy, że nie jesteś szczęśliwa. to taka chwilowa załamka.

to dziwne, że jak wszystko mam to nic nie czuję. czuję się szczęśliwa, ale nie w taki prosty sposób by to pokazywać. to coś w stylu wewnętrznej radości. jeszcze gorsze jest to, że jak już coś zdobędę, to nie mam satysfakcji, którą dawało mi zdobywanie i osiąganie celu. hym hym hym. i tak właśnie po jednym całkiem fajnym wieczorze. weszłam do domu. po cichu. po ciemku. najpierw włożyłam klucz do zamka. cicho i powoli przekręciłam. breloczki obijały się o metalowe drzwi garażu. weszłam. po ciemku. cisza i spokój. miałam ochotę na coś gorzkiego, kwaśnego, cierpkiego. obrałam swoimi palcami grejpfruta i usiadłam na łóżku przed oknem. wzięłam pierwszy lepszy ołówek i bez światła zaczęłam pisać w jakimś notatniku:
Nie znam sama siebie.
Nie mogę wszystkiego ogarnąć.
Nie mogę nad wszystkim zapanować.
Nie mogę próbować zmienić rzeczywistości.
Nie mogę zmienić czyjegoś myślenia.

to było bardzo dziwne. wtedy byłam tak przeszczęśliwa. o. podkreśla mi to słowo. ono istnieje. chyba mam za dużo. ale to jest dla mnie bardzo dobre. nie umiem czegoś zrobić. "chodź, pokażę Ci jak.". nie mogę. nie wiem czemu się nie zgodziłam. czasem nie wolno myśleć co coś oznacza. trzeb a po prostu działać. albo czasem mieć podobnie do mnie-kiedy coś mówię, a za dwie sekundy nawet nie wiem, ze się odzywałam.

NIE UMIEM ZAPANOWAĆ NAD SWOIM SZCZĘŚCIEM. MIMO, ŻE JESTEM CHYBA NAJSZCZĘŚLIWSZYM CZŁOWIEKIEM NA ZIEMI.
tak banalnie to brzmi.
\