poniedziałek, 10 grudnia 2012

może troszkę długie.... ale III miejsce :)

hmmm. były jeszcze obrazki:( ale no cóż....
więc zapraszam: moje opowiadanie :)
 

Przyjaźń w sieci-prawda czy fałsz?
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Myślałam sobie, że to kolejne 10 miesięcy nudnego siedzenia nad książkami, uziemieniem w domu z powodu nauki i od czasu do czasu niewiele jakiejś marnej rozrywki... w tym roku nie mogłam być gorsza. W końcu dotychczas uzyskiwałam najlepsze wyniki, otrzymywałam nagrody i zdobywałam wysokie miejsca w konkursach. Uważana byłam za idealną i niezwykle zdolną uczennicę.
„Weź się w garść!”-zmobilizowałam sama siebie. Od niechcenia otworzyłam zeszyt. Pierwsze popołudnie września, a ja już straciłam ochotę na wszystko.
Za kilka tygodni miałam wyczerpany limit nieprzygotowań z kilku przedmiotów. „Coś dziwnego się ze mną stało. Jak ja teraz dobiję bez jedynek do następnego półrocza?! To mnie przerasta! Za dużo materiału. Muszę coś z tym zrobić. Tylko problem w tym, że mi się zupełnie nie chce.” I po prostu ze znudzenia zasiadłam do komputera.
Przeglądałam jakieś strony internetowe. Przez przypadek znalazłam witrynę mojej znajomej, a z niej trafiłam na kolejne blogi. Jeden z nich nawet mi się spodobał. Byłam zafascynowana tym, jak jego autorka nadzwyczajnie interesująco opisuje najzwyklejsze rzeczy. Po jakimś czasie sama też założyłam stronę internetową. Pisałam tam coś w stylu pamiętnika. Nie miałam doświadczenia. „Nie wiedziałam co i jak. Byłam jak to mówią „nowa”. Jednak z biegiem czasu miałam coraz więcej czytelników. Liczba wyświetleń bloga wciąż wzrastała.
To motywowało mnie do ciągłego pisania i dodawania nowych notatek. Pod jedną z nich pojawił się dość dziwny komentarz.


Chciałbym się czegoś o Tobie dowiedzieć. Myślę, że w sumie mamy trochę podobne charaktery. Dałabyś mi link do Twojego fejsa? Napiszę do Ciebie.

Ledwie co przeczytałam te słowa a bez namysłu kliknęłam na profil ich autora. Hmmm. Ze zdjęcia wywnioskowałam, że mógłby się okazać fajnym kolegą. Ale nic na poważnie. Przecież to internet-miejsce bez zobowiązań i konsekwencji. Więc... czemu nie? Podałam adres, o który prosił. I tak się wszystko zaczęło...
Po około pięciu „rozmowach” na czacie wymieniliśmy się adresami e-mail. Dowiedziałam się, że to fajny chłopak. Miał na imię Marcel. Mieszkał w Tarnowie. Był w tym samym wieku co ja. Na dodatek słuchał podobnych do mnie piosenek. Lubił te same zespoły. Pogadaliśmy trochę o muzyce. Trochę o tym jak piszemy. Od czasu do czasu wtrącaliśmy coś o sobie. W końcu wyszło, że był bardzo sympatyczny. Aż szkoda mi było, że nie mogę się z nim spotkać na żywo. Ale nawet jeśli-to bym się trochę bała....

Było popołudnie. „Trzeba odrobić lekcje, żeby nie zarobić kolejnej jedynki.”. Zabrałam się do nauki-jak zawsze przy włączonej muzyce. Gdy zamykałam zeszyt od matmy akurat włączyła się moja ulubiona piosenka. Nagle przerwał ją niespodziewany dźwięk wiadomości. To Wika-moja przyjaciółka. Ostatnio wyjechała na parę dni w góry i dosyć długo się nie spotykałyśmy.


-Hej Lena. Jak tam? Wszystko okey?
-No hej. Dawno nie rozmawiałyśmy. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że napisałaś. Nie widziałyśmy się chyba z tydzień. Nienormalne trochę. O której jutro będziesz w szkole?
-Coś koło siódmej. Moja mama zawozi młodszego brata do przedszkola a później nie ma nikogo w domu, więc raniutko mam podwózkę.
-Hmmm. Możemy się spotkać pięć po na przystanku pod szkołą? Muszę ci coś opowiedzieć. ;)
-Czyli, że coś na poważnie? Bo teraz nie napiszesz? Lena weeeeź :D
-Nieeee :P jutro się dowiesz. To do zobaczenia.
-Więc 7.05 przystanek. ;) paaaa.

I tak umówiłam się z przyjaciółką (strasznie wcześnie, bo w końcu musiałam jej dużo przekazać-a na to trzeba czasu). W końcu aż tydzień się nie widziałyśmy.
Obgadałyśmy wszystko. Wspomniałam tez coś o Marcelu. Wika poprosiła mnie o adres mojego bloga. Zauważyła, że prowadziłam wtedy tak jakby podwójne życie. To co pisałam w internecie prawie zupełnie mijało się z prawdą. Zgadzały się tylko imię, wiek i częściowo zainteresowania. Stwierdziła, że mimo wszystko lepiej znać mnie na żywo. Poradziła mi też, że lepiej w internecie nie kręcić.
Gdy wróciłam do domu usiadłam i zaczęłam pisać kolejnego posta. Rzeczywiście-pisałam dość wulgarnym językiem. Myślałam, że to „przyciągnie” większą ilość młodych ludzi. Wydawało mi się takie „młodzieżowe”. Opisywałam rzeczy, które niby wydarzyły się w moim życiu a tak naprawdę były wymyślone. Jednak od czasu do czasu wspomniałam tam też o moich znajomych ujawniając ich sekrety. Nie byłam do końca pewna, że to dobry pomysł. Ale dzięki temu blog zyskał większą oglądalność.
Coraz częściej pisałam z Marcelem. Odnajdowaliśmy w sobie coraz więcej podobnych cech. Jednak ja-żeby nie zatracić obrazu buntowniczej Leny, którą udawałam pisząc bloga, nie opowiadałam o sobie prawdziwych rzeczy. Ta Lena była zupełnie inna. Odosobniona. Dziwna w oczach swoich koleżanek. Wyodrębniona. Opisywałam ją jako czarnowłosą chudą dziewczynę, która miała słuchać rocka i ubierać się na czarno. Cechowałam ją jako oryginalną na swój „nienormalny” sposób dziewczynę, nie zważającą na opinię innych i na to co się wokół niej dzieje.
Pod jedną notką ktoś dodał kilka tych samych komentarzy.
„JESTEŚ DLA MNIE AUTORYTETEM”.
Podpisano jako Anonim. Byłam ciekawa kto był autorem tych słów. Poczułam się dumna. Wykreowałam postać, która była wzorem dla innych.
W szkole osoby, które miały link do mojej strony gratulowały mi wyobraźni. Czasem zastanawiałam się czy ze mnie kpią ,czy mówią na poważnie. Stwierdziłam, że mogę się trochę upodobnić do buntowniczki i nie zważać na opinię innych.
Na moim profilu na Facebooku pojawiło się kilku nowych znajomych. W wolnym czasie pisałam z nimi jako nieprawdziwa Lena. Jedną z tych osób był Marcel.
Zrobiłam duży, poważny krok. Opisałam zmyśloną imprezę, na której rzekomo się upiłam. Wika mnie upomniała. Usunęłam posta. Dobrze, że mi to powiedziała. Wtedy chyba posunęłam się za daleko. Marcel dopytywał się o to, gdzie pojawił się wpis. Porozmawiałam z nim. Sam opowiedział mi jak ta notatka „zmotywowała” go do pójścia na niejaki (nazwany przez niego) melanż. I to mi w nim nie pasowało. Po raz pierwszy stwierdziłam, że nie jest taki idealny.

Dotarła do mnie wstrząsająca wiadomość. Wika jadąc na zawody gry w tenisa miała wypadek. Nie wiadomo jeszcze dokładnie o stanie jej zdrowia. Pewne jest tylko to, że musi szybko dotrzeć do szpitala w Piekarach Śląskich. Coś stało się z jej żebrami i lewym biodrem.
Za kilka dni dowiedziałam się, że jest z nią średnio, ale nie ma większego zagrożenia życia. I tak wydało mi się to drastyczne. A zarazem banalne. Pomyślałam, że mogłabym o tym napisać na blogu. Nie. Nie mogłam tego zrobić Wice. Źle by się z tym poczuła. Ja też.
Musiałam się gdzieś wywnętrznić. Napisałam o tym do Marcela. Wtedy poczułam jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. W tym samym czasie pisałam z moją biedną tenisistką, która już czuła się lepiej. Żałowałam, że nie mogę z nią być. Nie zdawałam sobie sprawy, że już się nie będziemy widywać. Okazało się, że czeka ją długa rehabilitacja i najlepiej będzie jeżeli pozostanie w tym samy szpitalu, co przeprowadzona była operacja. Załamka.
Marcel jakoś pomagał mi psychicznie. Spędzałam coraz więcej czasu w internecie. Moja idealna przyjaźń z Wiką przerodziła się w przyjaźń przez internet. Ale podparta fundamentem rzeczywistości nadal trwa. Jednak znalazła się inna osoba, która po części zastąpiła mi przyjaciółkę będącą tuż obok mnie. Okazała się nią dziewczyna z równoległej klasy. I tak rozmowy na czacie przerodziły się nie w przyjaźń w sieci ale z sieci.
Kilka osób ze szkoły miało do mnie pretensje, że zamieściłam informacje o ich sytuacjach życiowych na moim blogu. No niby nic mi z tego. Ale jednak poczułam uciążliwość mojej strony. Powoli stawała się głównym źródłem moich problemów.
Odnalazłam się cudem w zaistniałej sytuacji, mimo że było mi naprawdę ciężko. I znów. Kochana przyjaciółka daleko ode mnie. Koleżanka na próbę. I Marcel, który teraz wydawał mi się najbardziej odpowiedni. Nie pod względem ogółu. Lecz on jakoś dziwnie mnie do siebie ciągnął. Czułam jakąś tajemnicę z nim związaną.
No i masz. Po tej ostatniej z nim rozmowie miałam totalny bałagan w głowie. Dowiedziałam się, że to dla niego ja jestem AUTORYTETEM. Napisał, że bardzo wierzy w naszą przyjaźń. Chwileczkę.... jaką przyjaźń?! Ja sobie żartowałam! Nie... Marcel-to tylko głupie kłamstwa. Nie bierz tego na poważnie.
A Wika mnie ostrzegała. Chłopak mówił co zrobił, że za wzór posłużyłam mu ja. To znaczy nieprawdziwa ja. Ta Lena z bloga. Ta buntowniczka, która ma wszystko gdzieś i działa po swojemu. Która robi wszystko na przekór innym. Nie zważa na zasady. I on teraz mi pisze, że to jego wzór. Że z tą nieprawdziwą się zaprzyjaźnił? To nie była żadna relacja... to wszystko zmyślone. Emocje mną targały. Jak on mógł sobie tak pomyśleć. Chociaż w sumie. To moja wina. Bo ubzdurałam sobie, że wszystko mi wolno. W internecie nie wiadomo kim jesteś. Że to miejsce zabawy-bez konsekwencji. A teraz co? Mój „przyjaciel” mówi o autorytecie.
Tak jakby mogę stwierdzić, że ten rok mnie popsuł. A raczej ja sama siebie przez ten rok popsułam. Nie mam blisko przyjaciółki. A jakiś chłopak, którego wcale nie znam ułożył sobie w głowie, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. I przez moje wymysły (pomysły odważnej Leny) stoczył się na dno. Bo razem z nią zaczął wszystko olewać, pić i na nic nie zwracać uwagi. A ja-prawdziwa Lena staczam się na to dno razem z nim.
Włączyłam piosenkę, usiadłam przed oknem. I tak mi przyszło do głowy, że to kłamstwo. Myślałam przez chwilę. Przyjaźń w sieci nie istnieje. Podkreśliłam sobie jeden wyraz. „W”. Może ta z sieci „Z”,ta którą buduję w szkole-przetrwa.
Zrobiłam duży błąd. I o tym doskonale wiem. Przynajmniej taka dobra strona. Umiem znaleźć w sobie winę.
Przez ten cały internet lekko zaniedbałam naukę, ale to nadrabiam. Trochę pogorszyły się też relacje z rodzicami. Jednak obiecali mi, że w najbliższym czasie odwiedzimy Wikę.

Ograniczam komputer. To naprawdę DUŻE niebezpieczeństwo i pułapka.

A tak na zakończenie mojego „nałogu” obejrzałam odcinek „Słodkich Kłamstewek”. Ostatni wpis na moim blogu był cytatem :
"-Spędzasz za dużo czasu, zastanawiając się co oznaczają rzeczy.
-Mam mętlik w głowie. Próbuję zdecydować co powinnam zrobić.
-Czego potrzebujesz, w tej chwili?
-Trochę czasu, trochę przestrzeni.
[...]
-Zależy mi na Tobie, więc poczekam. Ty nie.... nie musisz nic mówić. Musisz tylko to wiedzieć."
A tak na marginesie-zastanawiałam się nad tą „przyjaźnią” z Marcelem. On właśnie nie tracił czasu na rozmyślania, ale ślepo wierzył w każde słowo Leny z internetu.
Jeszcze do niedawna myślałam, że całkiem dużo w życiu doświadczyłam. Ale nie wiedziałam na przykład, że mogę kimś manipulować. Powoli zaczynam uświadamiać sobie, jak bardzo w przeciągu tego roku szkolnego się zmieniłam. Chyba..... jestem zupełnie inna.
Niby nic nie zrobiłam, a jednak....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz