piątek, 7 grudnia 2012

jak można.



"time to break your heart"

jak można nie pozwolić iść do pewnego miejsca np. kościoła.
dobra. może to dziwnie brzmi. 
nawet nie mówię tu już o samym fakcie, że to kościół, czy coś. ale chodzi mi tu o to, że skala kary jest AŻ taka wysoka. nie pójdziesz.

czy dorośli mogą być zazdrośni. może teraz wcielę się troszeczkę w młodsze dziecko... ale cóż. mogą. i bardzo dobrze to okazują.  bo o inną osobę. dziwne, że nagle pretensje "zarządca" ma tylko do określonej grupki. czy można obecną sytuację porównać do tej z Hogwartu? to co tu piszę chyba dla Was nie ma sensu. ale trudno. nie mogę wszystkiego powiedzieć. bo co... "myślałam, że jesteś mądrzejsza". tak. te słowa z pewnością mnie zmotywowały. cóż. chyba jedynie zdołowały.
że niby nie mogę się nauczyć. no dobrze. pięć sprawdzianów w tygodniu to może być. ale raz nie założyć mundurka to nie wolno. wiem, że takie prawa, że nie mam wyższości itd... ale no proszeeee. ja później na nic czasu nie mam. nie jem. nie wysypiam śpię. nie mogę się wszystkiego porządnie nauczyć. tylko każdego po troszku. i żadnego przedmiotu wystarczająco dobrze, żeby dostać coś więcej niż tróję. i przez to tyle w domu krzyku. hmmm. okropnie. a z drugiej strony idealnie. dobrze, że Cię mam. dobrze, że Ty masz mnie. DOBRZE, ŻE MAMY SIEBIE. bo (nawiązując do tytułu) jak można być podłym w stosunku do kogoś kogo się kocha. "słuchając waszych opowieści to ja naprawdę kocham moich rodziców." ja też. nie da się ukryć. w końcu są moimi rodzicami. wiele im zawdzięczam. i wiem, że często kłócę się bez powodu. ale wyobrażacie sobie taką sytuację, że nagle pośród krzyku i płaczu nagle wstaję i mówię, że jednak nie mam racji. hmmm. powinno czasem tak być, ale niestety.
uwielbiam tę siłę przebicia. że nawet mimo złych ocen, być może nieudanego dnia, albo nawet tak małej błahostki jak to, że się pomyliłam i zamiast białego kupiłam zwykłego KitKata. co też mi humorek psuje. to Ty mi go poprawiasz tysiąckroć.

ale wiesz, jak ci na czymś zależy-to płacz. płacz ile wlezie.

co jeżeli siostra odejdzie? aż chce mi się płakać. bo to wszystko "przez nas". można by powiedzieć dzięki nam. bo siostra jest idealna. siostra nas rozumie, z nami rozmawia, jest wspaniała. ale jednak znalazł się ktoś, kto zaraz nam to zabierze. bo siostra jest lepsza. a tak nie może przecież być :c

i teraz wszyscy się uwzięli. może taki wiek. może ja się nie uczę. ale fakt faktem-prawo jest prawem. i te prawa swoje mam. ktoś by musiał zacząć na zebraniu temat.... bo nie wiem zupełnie co się stanie jak siostry zabraknie.

kocham to jak teraz jest.

szkoła się robi nienormalna. i coraz więcej dziwactw tam znajduję. a to ważne. nie mogę tak po prostu olać. staram się. więc niech mi nikt nie zarzuca, że ja się nie uczę. bo trzeba ogarnąć się z lekcjami. pomóc coś w domu. zajęcia pozalekcyjne i szkoła. wyspać się. nauczyć. odrobić lekcje. wyjść nawet na pół godziny żeby nie zwariować. a niestety moja doba ma tylko 24 godziny. w sumie... 14 gdyby liczyć, że szkoła zajmuje mi koło 10 godzin. i mam normalnie funkcjonować.

może za dużo ode mnie wymagają. albo to ja nie umiem sprostać wymaganiom.

hmmm. na koniec może takie przemyślenia Galla P. W. na matematyce:
"no nie:) ja do Ciebie nic nie mam.  Najważniejsze jest w życiu szczęście! :) "

a tak naprawdę to coraz mniej osób zaczyna obchodzić to co umiem. bo przecież ważniejsze są oceny, które nie zawsze oddają prawdziwy charakter rzeczywistości. prościej mówiąc: mogę umieć wszystko a dostać jedynkę.

"czasami wolę być zupełnie sam." taki tekst. "czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas."
smacznej czekolady, któa jest nieziemsko prezpyszna na milion możliwych sposobów i jeszcze więcej.

najlepszego. dla wszystkich. od wszystkich.

bo jak można.

a tak na mój nastój świąteczny to proszę:
albo to
a tak na zakochanie to może być lolowate
lub może

3 komentarze: